Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kij obok przychodni rozsławił Tarnobrzeg. Lekarki komentują sytuację. "Chyba lepiej podać kartkę przez okno niż narażać pacjenta?"

Wioletta Wojtkowiak
Wioletta Wojtkowiak
Wioletta Wojtkowiak
- Może to nie jest cywilizowana metoda, za to bezpieczna - przyznają lekarki z przychodni w Tarnobrzegu słynnej z tego, że pod jej okna pacjenci podchodzą z kijem i walą nim w parapet, żeby ktoś wydał im skierowanie. Nie negują, że tak było od początku pandemii koronawirusa, ale też nie będą za to przepraszać. Każdy kij ma bowiem dwa końce.

Parapet i kij to najgorętszy temat ostatnich dni. Wystarczy wstukać w przeglądarkę Tarnobrzeg, żeby dowiedzieć się w czym rzecz. Wiadomość o osobliwej komunikacji w tarnobrzeskiej przychodni błyskawicznie obiegła wszystkie media, w sieci mnożą się memy.

Jak z tym czują się tarnobrzeżanie? Raczej kijowo. W ocenie sytuacji są podzieleni. Jedni krytykują kijową komunikację argumentując, że czują się poniżeni takim sposobem obsługi, jeszcze inni pytają komu to przeszkadzało, bo przecież wydawanie przez okna dokumentów widzieli w różnych urzędach. Ot, taka covidowa rzeczywistość.

Nie ma nic złego w wydawaniu skierowań przez okno

We wtorek budynek przychodni przy ulicy Sienkiewicza był na celowniku telewizyjnych kamer. Pacjenci demonstrowali stukanie w parapet kijem. Najstarsi mieszkańcy dziękowali, że wreszcie ktoś pokazał urągające ludzkiej godności warunki, w jakich muszą odbierać ważne druki. Sposób ten działa od początku pandemii, kiedy to lekarze rodzinni ograniczyli osobisty kontakt z chorymi do minimum na rzecz teleporad.

Lekarki z zakładu "Familia" nie były zadowolone z takiego zamieszania i nie od razu udało nam się z nimi porozmawiać (bez zgody na podawanie nazwisk, które jednak pojawiły się w relacji TVN). Dziennikarzom oberwało się za sprowadzenie sprawy do obśmiania kija, a gdy emocje opadły, usłyszeliśmy od medyczek, że nikt nie dostrzega ich poświęcenia i trudnych warunków, w jakich przyszło im pracować. Boją się o swoje zdrowie i robią co mogą, żeby się chronić.

Nie widzą nic złego w wydawaniu skierowań przez okno. Może to niecywilizowana metoda, ale bezpieczna.

Chyba lepiej podać kartkę przez okno niż otwierać wszystkie drzwi i narażać pacjentów, aby tłoczyli się na korytarzu? Nie uważam, że stała się komuś krzywda

Ubolewają jednak, że rejestracja mieści się na wysokim parterze budynku. Kto by pomyślał, że trzeba będzie komuś coś wydawać przez okno...Pytam, czy nie można przyjąć innego sposobu. - Myślimy o okienku w drzwiach w bocznym wejściu - pada odpowiedź. Trzeba wymienić całe drzwi, a z tym może być techniczny kłopot, więc pewnie nie od razu.

Jedna z lekarek mówi, że skierowań jest naprawdę dużo. I nie chodzi wcale o to, że starsze osoby zamiast kodu przez telefon wolą dostać druk do ręki.

Jest masa skierowań, których nie możemy wypisać elektronicznie, a tylko na papierze. Są to na przykład skierowania na rehabilitację, na badania, do sanatorium, zlecenie na zastrzyk i tak dalej.

- Nie można nas posądzać o złą wolę, kpiny czy lekceważenie sytuacji. To przykre i niesprawiedliwe. Jakbyście byli uprzejmi wszystkie przychodnie obejść i przyjrzeć się, jak funkcjonują...Skargi na system opieki zdrowotnej podczas pandemii to przecież problem całej Polski. Robimy, co możemy, żeby pomóc naszym pacjentom, których tysiące mamy pod opieką. Uruchomiłyśmy dodatkową linię telefoniczną, ale nie ograniczamy się do teleporad. Dziesiątki osób dziennie diagnozujemy osobiście, prowadzimy szczepienia. No i żadna z nas nie ma prywatnego gabinetu. Bolą nas takie komentarze, podobnie jak zachowanie osób, które lekceważą zagrożenie koronawirusem. Prawda jest taka, że gdy zachorujemy przychodnia zostanie zamknięta i tysiące osób będzie musiało szukać pomocy w innych, które będą obciążone. Jeśli nie będziemy przestrzegać zasad to chyba tylko kij do leczenia zostanie - komentują gorzko.

Kijem w godność pacjenta

Nie da się ukryć, że kij zdenerwował urzędników Narodowego Funduszu Zdrowia. Tarnobrzeska przychodnia znalazła się na cenzurowanym.

- Sygnałów o nieprawidłowościach ze strony pracowników służby zdrowia wpływa dość sporo. Większość z nich nie zostaje potwierdzona bądź zostaje wyjaśniona podczas jednej rozmowy i nie wymaga dodatkowych interwencji. Jednak takie zgłoszenia, jak to dotyczące przychodni w Tarnobrzegu, bez względu na charakter (skarga czy publikacja zewnętrzna) traktujemy bardzo poważnie, czego przejawem było skierowanie we wtorek pracowników NFZ do przeprowadzenia kontroli bezpośredniej w placówce - poinformował w środę "Echo Dnia" Rafał Śliż, rzecznik rzeszowskiego oddziału NFZ.

- Oczekujemy obecnie na ustosunkowanie się kierownika przychodni na postawione zarzuty, aby móc podjąć stosowne kroki. Sprawa zostanie przeanalizowana dogłębnie i szczegółowo, gdyż postępowanie placówki nie było odpowiednie, a godność pacjentów została nadszarpnięta w sposób rażący i niedopuszczalny - dodaje rzecznik.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kij obok przychodni rozsławił Tarnobrzeg. Lekarki komentują sytuację. "Chyba lepiej podać kartkę przez okno niż narażać pacjenta?" - Echo Dnia Podkarpackie

Wróć na tarnobrzeg.naszemiasto.pl Nasze Miasto