Przewodnik, który wędrował z harcerzami z Połoniny Wetlińskiej na Przełęcz Wyżną, zauważył idącą samotnie za jego grupą dziewczynkę. Natychmiast zareagował i zapytał o jej rodziców. Wyznała, że są w górach, jednak nie umiała powiedzieć, gdzie dokładnie. Mężczyzna zaopiekował się dzieckiem, sprowadził je ze szczytu w bezpieczne miejsce i poinformował policję oraz GOPR. - Policjanci przewieźli dziewczynkę do Wetliny - opowiada Katarzyna Fechner, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Lesku.
W międzyczasie funkcjonariusze skontaktowali się z rodzicami dziecka, choć jak wynika z relacji policji, dziewczynka nie chciała podać ani przewodnikowi, ani ratownikom GOPR swoich danych. - Nie mówiła, skąd przyjechała ani gdzie są jej opiekunowie. Później zmieniała też swoje dane. Dopiero po rozmowie z naszą policjantką przyznała się, jak się nazywa i skąd przyjechała - mówi Katarzyna Fechner.
- Później tłumaczyła się, że uczona była przez rodziców, aby nie rozmawiać z nieznajomymi.
Miała sobie znaleźć transport
Ze ustaleń policji wynika, że 10-latka wyszła w góry z ojcem i dwójką młodszych braci. Dzień wcześniej rodzina przyjechała w Bieszczady z Warszawy. - Kiedy dziewczynka poczuła się zbyt zmęczona, aby iść dalej szlakiem czerwonym, jak planował ojciec, poprosiła, że chciałaby wrócić do schroniska w Wetlinie, gdzie mieszkali. Wówczas ojciec polecił jej, by sama zeszła ze szczytu, a następnie znalazła sobie jakiś transport do Wetliny. Sam zaś poszedł z młodszymi dziećmi dalej wcześniej zaplanowaną trasą - opowiada Katarzyna Fechner. - Na szczęście samotnym dzieckiem, idącym górskim szlakiem, zainteresował się przewodnik.
Dodaje również, że ojciec, który miał pod opieką trójkę dzieci (matka w tym czasie była w Warszawie), przyznał, że zrobił źle.
- Ale nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego kazał zejść córce samej do Wetliny, a z chłopcami poszedł dalej. Mężczyzna nie potrafił racjonalnie uzasadnić swojego zachowania - mówi oficer prasowy.
Katarzyna Fechner informuje, że dziecko z powrotem trafiło pod opiekę ojca, a cała sprawa do sądu rodzinnego. - To on oceni tę sytuację - zaznacza.
- A nam zależy na tym, aby uczulać turystów, że Bieszczady to wcale nie są takie niegroźne góry. Dzieci absolutnie same nie mogą się poruszać po tych szlakach. Nie można ich spuszczać z oka ani nad wodą, ani w górach. Czasami dorosły człowiek może na chwilę zejść ze ścieżki, a potem trudno jest na nią trafić, a co dopiero dziecko.
I zaznacza, że podczas wędrówki trzeba trzymać się znakowanych szlaków i nie zapuszczać w nieznany teren, szczególnie podczas schodzenia. Nie wolno skracać drogi, nie wybierać innych ścieżek.
Ratownicy Bieszczadzkiej Grupy GOPR również alarmują, że dzieci po górskich szlakach nie mogą wędrować samotnie. - Grozi im zbyt wiele niebezpieczeństw - mówi Jakub Dąbrowski, zastępca naczelnika Bieszczadzkiej Grupy GOPR. - Nie zostawiajmy dziecka nawet na chwilę bez opieki niezależnie, czy jest to plaża, las, czy szlak górski. Rodzice powinni pamiętać, że oprócz podziwiania pięknych widoków mają przy sobie dziecko, na które muszą uważać.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?