Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dla wolontariuszy z Rosji, pracujących w Medyce, zwycięstwo w tej wojnie to wygrana Ukrainy [WIDEO]

Norbert Ziętal
Norbert Ziętal
Wideo
od 16 lat
Są opozycją do rządów Putina w Rosji, a w obecnej wojnie zdecydowanie stoją po stronie zaatakowanej Ukrainy. Od początku konfliktu, przy polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Medyce, pomagają uchodźcom. Jako nielicznie wytrwali na swoim posterunku do dzisiaj.

Spis treści

Taka będzie nowa flaga demokratycznej Rosji

- To flaga Białorusi? Wolnej Białorusi? Co tutaj robi? - zastanawiam się po wejściu do kuchni domu w Medyce, który od półtora roku jest wynajmowany przez Rosjan.

- Tak, to białoruska flaga. Wolnej Białorusi. Opiekować się uchodźcami pomagają nam również goście z Białorusi i to oni przywieźli tę flagę - mówi jeden z rosyjskich wolontariuszy. Flaga wolnej Białorusi ma barwy biało - czerwono - białe. Ta w Medyce dodatkowo z herbem.

- A ta? Jakiego jest państwa? - wskazuję na flagę biało-niebiesko-białą.
- To flaga wolnej, demokratycznej Rosji. Taka będzie obowiązywała u nas, gdy wreszcie odzyskamy wolność - tłumaczy wolontariusz.

Obecna rosyjska flaga państwowa też ma trzy pasy. Biało, niebieski i czerwony. Co na tej wiszącej w Medyce się stało z czerwonym? To symboliczne zerwanie z komunizmem?

- Nie. Czerwony to symbol krwi. Nie chcemy go na naszej fladze - tłumaczy wolontariusz.

Obie flagi, czyli biało-czerwono-biała i biało-niebiesko-biała są szeroko używane przez opozycję, odpowiednio białoruską i rosyjską.

Nie mógł usiedzieć na miejscu, gdy Putin zaatakował Ukrainę

Spotykamy się w kuchni domu w Medyce, od półtora roku wynajmowanego przez wolontariuszy z organizacji Russians for Ukraine. Pierwszy był tutaj Gieorgij Nurmanow. Pochodzi z dalekiego Omska na Syberii, blisko granicy z Kazachstanem. Jednak prawie 10 lat temu wyjechał do Polski, trafił do Warszawy. Znany działacz opozycji antyputinowskiej na emigracji.

Nie mógł usiedzieć na miejscu w Warszawie, gdy Putin zbrojnie najechał Ukrainę. Już drugiego dnia wojny pojawił się przy granicy w Medyce i zaczął organizować grupę wolontariuszy.

Nie ma co ukrywać. Wtedy, na początku wojny, panował chaos. W Przemyślu niemal wszyscy spontanicznie rzucili się do pomocy tysiącom uchodźców. Było to spore zaskoczenie, bo wśród pomagających były również osoby od lat kojarzone w Przemyślu raczej z niechęcią do Ukraińców.

Większość wolontariuszy, a właściwie prawie wszyscy, nie mieli żadnego doświadczenia ani we wspieraniu uchodźców, ani pomocy osobom z traumą wojny. Nie znali ukraińskiego, ani rosyjskiego. Tak, rosyjskiego, bo uciekająca przed wojną ludność wschodniej Ukrainy, najbardziej dotkniętej wojną, częściej posługuje się rosyjskim. Zdawał sobie z tego sprawę pan Gieorgij, wiedział, jak rozmawiać, jak tłumaczyć dalszą drogę. Niestety, dość szybko wśród wolontariuszy można było wyczuć rywalizację, obrażanie się choćby na służby rządowe, które z czasem opanowały organizacyjnie początkowy, krótkotrwały chaos. Miejscowi niechętnie patrzyli na takich ludzi, jak pan Gieorgij.

Na Facebooku opisywał wtedy swoje kłopoty. Ktoś doniósł na niego policji. Jak opisuje, porządnie przetrzepali go funkcjonariusze ze Śląska, którzy przyjechali do Przemyśla wspierać miejscowych policjantów. Najpierw padły podejrzenia o sutenerstwo, potem, że chce od uchodźców po 15 euro za podwózkę. Zdecydowanie zaprzeczył obu. Formalnie o nic go nie oskarżono.

Do Medyki koło Przemyśla pomagać uchodźcom przyjeżdżają Rosjanie z całego świata

Kryzys uchodźcy dawno został już zażegnany. Na miejscu są służby rządowe i nieliczne już grupy wolontariuszy. Wśród nich Russians for Ukraine.

- Oczywiście, uchodźców jest o wiele mniej niż dawniej. Teraz więcej osób wraca z zachodu na Ukrainę. Ale są, trzeba im pomóc. Dlatego nadal tutaj jesteśmy i działamy - mówi pan Gieorgij.

Sztab grupy stanowi kilku osób. Jednak co chwilę przyjeżdżają do nich Rosjanie rozrzuceni po całym świecie. Kraje europejskie, USA, Kanada, Izrael, Australia. Chcą pracować jako wolontariusze, po przyjeździe do Przemyśla sami się utrzymują, a jeszcze niekiedy przywożą wsparcie finansowe dla Russians for Ukraine.

- To normalne, żyliśmy w przyjaźni z Ukraińcami i tak będzie - tłumaczą.

- No, to ja się pożegnam - mieszanką polskiego i rosyjskiego mówi pan Aleksij. Jest w Medyce już trzeci raz. Teraz wraca do siebie do USA.

- Do zobaczenia przy pańskim czwartym przyjeździe? - zagaduję.

- Oooo, na pewno tak. Na pewno przyjadę - odpowiada z uśmiechem pan Aleksij.

- Nasza praca polega głównie na odbieraniu ludzi z okolic przejścia granicznego i dowożeniu ich jeszcze niedawno do punktu w obiekcie po byłym Tesco, a teraz do naszego schroniska w Przemyślu. W jednym z biurowców mamy do dyspozycji całe piętro, kilka pokoi. Uchodźcy, którymi się zajmujemy, nie przebywają długo w Przemyślu. Pomagamy im dotrzeć dalej na zachód, do innych miast w Polsce i za granicę - tłumaczy pan Grigorij.

Pracuje razem z żoną Anastazją oraz 13-letnim synem Andrijem. Chłopiec, pomimo swojego młodego wieku, też pomaga jako wolontariusz. Doskonale zna język polski, dlatego często jest tłumaczem.

- Ludzie proszą mnie o pomoc w różnych sytuacjach. Często trzeba im wytłumaczyć drogę np. do banku, coś przetłumaczyć - opowiada Andrij.

Wolontariusz: ta praca nie jest zbyt ciężka fizycznie, ale psychicznie wykańcza
Od początku w organizacji działa również Janina Sierowa z Moskwy. Do Polski przyjechała kilka tygodni przed wybuchem wojny.

- Mam polskie korzenie, dlatego przyjechałam do Polski. Chciałam podróżować, uczyć się języka polskiego, historii. Po wybuchu wojny postanowiłam, że nie wracam do Rosji, lecz chcę się zajmować pomocą uchodźcom - mówi pani Janina.

- Jestem w Medyce już od 11 miesięcy. Spotykam ludzi na granicy i dworcu kolejowy i rozwożę ich na lotnisko, a także dalej do Krakowa, Katowic, Warszawy. Pracuję również w schronisku. Nie jest to praca ciężka fizycznie, ale psychicznie wyczerpuje - opowiada Nikołaj Kuźniecow, który przyjechał z Nabiereżnyje Czełmyj w Tatastanie.

W kuchni na ścianie kolekcja kilkuset zdjęć polaroidowych. Na nich uśmiechnięte twarze i wypisane imiona.

- To ludzie, którzy u nas byli jako wolontariusze. Skąd przyjechali? Tu Niemcy, tu Francja, Białoruś, o tu USA, a tu Kanada. Z różnych państw. Łącznie przewinęło się ok. 330 wolontariuszy - precyzuje pani Janina.

- Nie obnosimy się z tym, że jesteśmy Rosjanami. Po prostu pomagamy, a większość ludzi nawet nas nie pyta, kim jesteśmy. Nie spotkaliśmy się z postawami niechęci wobec nas - mówi pan Gieorgij.

Współpracują z nimi również Ukraińcy.

- Urodziłem się w Kijowie w Ukrainie. Wiele lat temu wyjechałem do Szwajcarii, studiować muzykę, jestem wiolonczelistą. Organizowaliśmy tam koncerty charytatywne i zbieraliśmy pieniądze na pomoc dla Ukraińców. Jednak czułem, że muszę tu przyjechać, w pobliże Ukrainy. Z początku miałem pewien dyskomfort i było to niezwykłe, że pracuję z Rosjanami. Jednak przekonałem się, że jest wielu Rosjan, którzy nie popierają polityki obecnego rządu rosyjskiego. Dla nich człowiek jest najważniejszy - mówi Anton Strasznow-Pyrski.

Rosjanin: wierzymy, że Rosja kiedyś stanie się demokratyczna

Ukraińskim uchodźcom nigdy nie przeszkadzało, że pomagają im Rosjanie.

- Myśmy się przyjaźnili, rozmowy po rosyjsku we wschodniej Ukrainie były zupełnie normalne. Ktoś mówi po ukraińsku, ktoś inny odpowiada po rosyjsku. To normalne sytuacje także tutaj. Część osób w końcu dowiaduje się, że jesteśmy Rosjanami i wtedy mówią coś nieoczekiwanego. Dziękują nam za postawę i twierdzą, że tak ma być, że to jest słuszne - mówi pan Gierogij.

Spotykamy się pierwszy raz. Być może nie chce urazić, a może woli zapomnieć o pewnych faktach z niedalekiej przeszłości i patrzyć w przyszłość. Jednak faktem jest, że Polacy, wolontariusze, niezbyt miło patrzyli na Rosjan pomagających m.in. na przemyskim dworcu kolejowym. Choćby to, że Rosjanie chcieli nosić swoje białe kamizelki z dyskretnym napisem, że są Rosjanami. Żeby ludzie wiedzieli, że nie wszyscy Rosjanie to zwolennicy wojny i Putina. Dano im do zrozumienia, że Rosjanie nie są tutaj mile widziani i powiedziano, że jedynymi dozwolonymi kamizelkami dla wolontariuszy są te żółte, z napisem wolontariusz. O tym też pisali na Facebooku, a temat podłapywały zachodnie media.

- Wierzymy, że kiedyś Rosja się ziemi, że stanie się demokratyczna. Niemożliwe? Kiedyś wydawało się, że upadek komunizmu w Polsce jest niemożliwy, a jednak stało się - twierdzi pan Gieorgij.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dla wolontariuszy z Rosji, pracujących w Medyce, zwycięstwo w tej wojnie to wygrana Ukrainy [WIDEO] - Nowiny

Wróć na tarnobrzeg.naszemiasto.pl Nasze Miasto