MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

PBG Basket wygrywa w Tarnobrzegu

Łukasz Solski, plk.pl
sxc.hu
Siarka Tarnobrzeg po emocjonującym meczu przegrała na własnym parkiecie z PBG Basket Poznań 75:76. Decydujące punkty zdobył cztery sekundy przed końcem meczu Cliff Hawkins, trafiając dwa rzuty wolne.

To był ważny mecz dla beniaminka Tauron Basket Ligi. Trener Siarki Zbigniew Pyszniak przed meczem mówił, że sobotnie spotkanie jest jednym z tych, które Siarka powinna wygrać.

Jednak to goście lepiej rozpoczęli ten mecz. Pierwsze dwie kwarty to festiwal strzelecki w wykonaniu amerykańskich zawodników PBG Basketu. Na zmianę trafiali Eddie Miller i Cliff Hawkins. - W pierwszej połowie Siarka zostawiała nam dużo wolnego miejsca, dzięki czemu tworzyły się wolne pozycje do rzutów. Eddie Miller wykorzystał to, trafiając pięć trójek – powiedział po meczu Cliff Hawkins.

Te celne trójki pozwoliły gościom utrzymywać na początku spotkania bezpieczną, 5-7 punktową przewagę. Największe prowadzenie PBG Basketu było w połowie pierwszej kwarty i wynosiło 17:9.

Nieoczekiwanie Siarka w grze była tylko i wyłącznie dzięki trójkom Bartosza Krupy, który rozegrał jak dotąd najlepszy mecz na parkietach TBL. - Udało mi się dziś trafić kilka trójek. Były pozycje do rzutów, więc rzucałem, a piłka tym razem wpadała do kosza. Szkoda, że mimo tego nie udało nam się dzisiaj zwyciężyć. – mówił po meczu najlepszy polski zawodnik w drużynie Siarki. Wspierał go jak zawsze Stanley Pringle. Amerykański obrońca był najskuteczniejszym zawodnikiem w drużynie gospodarzy z dorobkiem 20 punktów.

Siarce dopiero cztery minuty przed końcem trzeciej kwarty udało się wyjść na prowadzenie 52:50 po celnym rzucie Krupy. Od tego momentu to gospodarze byli cały czas na prowadzeniu. Ich największa przewaga wynosiła dwie minuty przed końcem meczu 75:71, po celnych rzutach wolnych Erica Taylora. Później akcje 2+1 przeprowadził kapitan gości Łukasz Wiśniewski.

Po jego celnym, dodatkowym rzucie wolnym PBG Basket przegrywał tylko jednym punktem 75:74. Piłkę miała Siarka, jednak rzut Erica Taylora za trzy punkty okazał się niecelny. - To nie była zagrywka ustawiona pod Taylora. Wynikło to z przebiegu spotkania. Eric stał sam, niepilnowany jednak nie trafił. Gdyby trafił to był został bohaterem. Tak to pozostał smutek po pechowej raczej porażce – powiedział na konferencji po meczu trener Pyszniak.

Gościom zostało dokładnie 24 sekundy do końca meczu. Akcje rozgrywał Cliff Hawkins, który 4,3 sekundy przed końcem meczu był faulowany przy rzucie spod kosza. Pewnie trafił oba rzuty wolne i wyprowadził swoją drużynę na jednopunktowe prowadzenie 76:75.

Siarka po przerwie na żądanie wziętej przez trenera Pyszniaka miała decydującą akcje. Pringle wszedł pod kosz i odegrał do Marka Miszczuka. Jednak center Siarki równo z syreną kończąca mecz nie trafił, będąc mocno atakowanym pod koszem.

Mimo to Miszczuk zasługuje na dobre słowa po tym meczu. Po dwóch bezbarwnych poprzednich spotkaniach w sobotę imponował wreszcie walką pod koszami. Zaliczając nawet blok i zbiórki w ataku. Brakło jednak jego trójek. Słabo po raz kolejny zagrał w Siarce kapitan zespołu Michał Baran. Rozpoczął spotkanie w pierwszej piątce. Przez sześć minut swojej gry zaliczył tylko asystę i dwie straty. Słabiej niż na swoim dotychczasowym poziomie zaprezentował się także Daniel Wall. W prawdzie zagrał tylko kilkanaście minut, jednak brakowało tego, czym w każdym meczu imponuje. Mowa tu o walce i ambicji. Lider zespołu Siarki, Kevin Goffney również nie zaliczy sobotniego meczu do udanych. Uzbierał 12 punktów, lecz bazował głównie na rzutach z dystansu. Nie wykorzystał w ogóle swojej dużej dynamiki i skoczności.

W swoim drugim meczu w Siarce lepiej zagrał Eric Taylor. Zaliczył podwójną zdobycz: 10 punktów i 10 zbiórek. Jednak w decydujących momentach meczu decydował się na rzuty z daleka. - Normalnie trafiam na treningach takie rzuty. Jednak w pierwszej połowie nie miałem okazji do oddawania rzutów z dalszej odległości. Kiedy nadarzyły się okazje do tego niestety nie trafiałem - Powiedział po meczu wyraźnie smutny Taylor.

Wśród gości dobrze zagrali obrońcy: Cliff Hawkins i Eddie Miller. Pierwszy pokazał wszechstronną grę – wejścia pod kosz jak i celne rzuty z dystansu. Drugi imponował szczególnie seriami trafianymi trójkami. - Jesteśmy tu, aby w trudnych chwilach ciągnąć grę, jeśli pozostali koledzy nie trafiają. Dziś mi udało się trafić decydujące rzut jednak w następnym meczu moją role może przejąć inny gracz - mówił po meczu Hawkins.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tarnobrzeg.naszemiasto.pl Nasze Miasto